września 14, 2011

września 14, 2011

Naleśniki ze szpinakim i sosem czosnkowym





          Moja koleżanka z byłego liceum pisze na facebooku, że wczoraj zaskoczyła ją jesienna depresja i musiała ją oblać winem. Mnie powoli tez to chyba się udziela. Mżawka, szare niewyraźne niebo, zimno w tej małejpolsce. Mój brat biega po domu z czapką zabójcy z rysunkiem czaszki.  Nawet robotnicy z domu z naprzeciwka jacyś tacy nie w sosie. Nie klną, nie zaczepiają. Po dupie drapią się rzadziej.
Jest dopiero 14 września,  a ja już mam ochotę przeczytać setny raz Drotkiewicz PLD.
Smutek i chandra. Dziś zawiodłam się na sobie. Bowiem te ręce, moje ręce są stworzone do różnych wspaniałych rzeczy. Potrafią zrobić kopię obrazu Alexa Colvilla, pokazać "szampan" w języku migowym, upiec najlepsze na świecie ciasto czekoladowo-czekoladowe z czekoladą, mocno uścisnąć, poklepać przyjaciela, jednym ruchem zmieść rzeczy ze stołu, narysować prosta kreskę bez linijki, pisać na klawiaturze bez pomocy wzroku, robić błędy językowe... Lecz nie potrafią.. Na prawdę nie potrafią robić naleśników!
       Męczę się z tym fatum/chorobą/dolegliwością/upośledzeniem już sporą część życia. P-a-t-o-l-g-i-a.
Można sobie wyobrazić nagłówek na pudelku albo precelku>Cały świat się śmieje bo Pszczoła nie potrafi prosto obrócić kawałka ciasta na patelni bez rozerwania go< Na prawdę jestem sobie w stanie to wyobrazić. Albo jak ludzie się ze mnie śmieją na ulicy. Bo przecież co to za filozofia, czy naleśniki to sport ekstremalny?
      Z miliarda naleśników, które dziś usiłowałam zrobić, połowa się połamała, rozerwała, coś tam...bohatersko ostało się ino całych 5.
I to nie jest tak,że złe ciasto, że "chujowy przepis znalazłaś", bo z tego samego ciasta kto inny (np moja babcia) potrafi wyczarować piękne naleśniki. Może to o kwestie czarownia chodzi, w czarowaniu zawsze byłam kiepska.
         Po kilku latach męczenia się z upokorzeniem jakie niosą ze sobą moje naleśniki, dotarło do mnie, że żaden dokładny przepis, tak jak miłość - po prostu się nie sprawdza...


Ciasto
najlepiej robić na tak zwane oko, czyli zużyłam około:
1 szklankę mąki
łyżkę otrębów
łyżkę płatków owsianych
szczyptę soli
szczyptę kurkumy
łyżkę oliwy
letnią wodę (nie jestem w stanie oszacować jej ilości, może być zwykła lub lekko gazowana)

Z tych oto składników zmieszanych razem powinno powstać ciasto, o konsystencji jak na naleśniki rzecz jasna.
Naleśniki smażymy z dwóch stron na bardzo rozgrzanej patelni z małą ilością oleju. Staramy się zrobić to dobrze, #$%@ że nam nie wychodzi. Oddychamy i powtarzamy sobie...jestem dzielna.
Jestem oazą spokoju! Pierd@!#$#$ liściem na tafli wody!!


Szpinak
Najlepiej świeży, myjemy, a potem kroimy na drobniejsze kawałki. Wrzucamy do rondla z 2 łyżkami wody. Solimy i doprawiamy tak jak lubimy. Myślę, że ze względu na sos można darować sobie czosnek. Wystarczy sól. Dusimy szpinak przez kilka minut, ale nie za długo żeby nie stracił szpinakowego koloru.

Sos
Sos czosnkowy na bazie tofu jest uniwersalny.  Podajemy go na zimno, nie podgrzewamy. Nadaje się tez na grilla do cukinii, burgerów, jako dressing do sałatek i innych. Jeśli ktoś/ktosia uwielbia czosnek to taki sos pokocha. Najlepiej zrobić go kilka godzin wcześniej przed podaniem i schować w lodówce by składniki się przegryzły.

składniki:
kostka naturalnego tofu (200g)
1/2 szklanki mleka sojowego lub innego roślinnego
5 ząbków czosnku
sól, pieprz ziołowy
koperek

 Tofu rozrywamy na kawałki i wrzucamy gdzieś, w czym będzie dobrze się go blenderowało. Dodajemy mleko. Ząbki czosnku obieramy i wgniatamy do tofu. Lekko solimy i pieprzymy. Blenderujemy albo męczymy się z pomocą widelca. Powinna wyjść rzadka pasta. Jeśli jest taka potrzeba dolewamy jeszcze troszkę mleka by pasta nabrała konsystencję lekkiego sosu. Świerzy koperek myjemy i siekamy bardzo drobno. Wystarczy łyżeczka posiekanego koperku. Dodajemy do sosu i wszystko mieszamy. Odstawiamy do lodówki na jakiś czas.







Gotowy szpinak nakładamy po jednej stronie naleśnika i składamy go na pół.  Oczywiście można naleśnika zawinąć w rurkę lub jeszcze inaczej. Wszystko polewamy obficie sosem czosnkowym. Ozdabiamy świeżymi ziołami, lub paskami z ogórka.

Chyba już nie będę się więcej rozpisywać. Zrobię kawę, zawinę się jak naleśnik w koc i oglądnę jakiś serial dla "prawdziwych kobiet".
Jeszcze się pochwalę, a właściwie to nie pochwalę bo nie ma czym się chwalić, ale oczarowana jestem japońskim ambientem.
Smacznego!









1 komentarz:

  1. super pyszne! ja zamiast sosu cosnkowego, zrobilam pomidorowy, podsmażyłam świeże pomidory z cebulka i czosnkiem, potem zagęściłam troche mąką i dodałam łyżeczke przecieru z pomidorów, doprawiłam. Tez b.dobre - szczegołnie jak sie nie ma ani tofu, ani mleka sojowego :d

    OdpowiedzUsuń